Oszczędności Polaków przeniosą się z lokat na giełdę, ale proces ten opóźnia niska edukacja ekonomiczna Polaków
Polacy powinni przekonać się do inwestycji w akcje, bo stopy zwrotu z depozytów bankowych długo jeszcze pozostaną niskie – uważa Michał Cichosz, zarządzający funduszami w Skarbiec TFI. Jego zdaniem zarówno na polskiej giełdzie, jak i na rynkach naszego regionu oraz w krajach rozwiniętych nie brakuje spółek o solidnych fundamentach i perspektywach wzrostu. Dobrze zestawiony portfel powinien przynieść co najmniej kilkunastoprocentowe zyski.
– Można powiedzieć, że ten rynek musi rosnąć, ponieważ poprzeczka postawiona przez lokaty, które są dostępne dla przeciętnego Kowalskiego, jest coraz niższa – mówi Michał Cichosz. – Lokaty na poziomie 2 proc. czy poniżej 2 proc. są już bardzo mało atrakcyjne, jeżeli zestawimy to z kilkunastoprocentowymi stopami zwrotu, które można uzyskać z funduszy akcyjnych. Oczywiście, są one bardziej ryzykowne.
Większość analityków uważa, że ten rok będzie dla giełdy przełomowy. Gospodarka ma się coraz lepiej, a spółki pokazują dobre wyniki. Z drugiej strony panuje deflacja i walcząc z nią, Rada Polityki Pieniężnej utrzymuje stopy procentowe NBP nas rekordowo niskim poziomie. To oznacza, że lokaty bankowe czy fundusze obligacyjne przestają się liczyć dla inwestorów. Alternatywą stają się akcje lub fundusze akcji.
W dłuższym terminie fundusze akcyjne, o ile są dobrze zarządzane, powinny przynieść dwucyfrowe stopy zwrotu. Według Michała Cichosza, gdy indywidualni inwestorzy zaczną to dostrzegać, to pewnie wrócą na giełdę, mimo że w ostatnich latach była ona źródłem rozczarowań.
– Tak naprawdę w pewnym momencie musi to zadziałać i część z tej ogromnej puli środków wiszącej na depozytach bankowych powinna powoli przechodzić do branży funduszowej – ocenia Michał Cichosz. – Natomiast moim zdaniem to nie będzie szybki i prosty proces, ponieważ stopień edukacji ekonomicznej społeczeństwa jest jeszcze dosyć niski. Musi się powoli zrodzić zaufanie do branży i ono też będzie powodować napływ z depozytów bankowych do produktów takich jak fundusze inwestycyjne.
Jak podaje Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami, na koniec lutego krajowe fundusze inwestycyjne zgromadziły niemal 216 mld zł. W tym samym czasie wartość zobowiązań baków wobec gospodarstw domowych (głównie z tytułu depozytów) sięgnęła, jak podaje NBP, niemal 605 mld zł.
– Widzimy bardzo dużo okazji inwestycyjnych z punktu widzenia nowych biznesów, nowych podmiotów, które się rozwijają – podkreśla Cichosz. – Nie mamy problemu ze znajdowaniem atrakcyjnych podmiotów. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie – jest ich tak dużo, że musimy się decydować, który z nich jest bardziej atrakcyjny, a który mniej, ponieważ portfel ma ograniczoną liczbę miejsc. Z tego właśnie powodu jesteśmy optymistyczni, bo tych biznesów, w które warto inwestować, jest znacznie więcej, niż początkowo myśleliśmy.
Wracając na giełdę, inwestorzy powinni jednak pomyśleć o zmianie filozofii – doradza Michał Cichosz. W mniejszym stopniu zwracać uwagę na wykresy modnej kiedyś analizy technicznej, a w większym na fundamenty spółek, których akcje kupują.
– Chciałbym, żeby kiedyś nadszedł taki dzień, w którym ludzie będą myśleli o inwestowaniu na giełdzie jako o byciu udziałowcem w firmie, a nie byciu spekulantem w poszukiwaniu elektrokardiogramu i szlaczka, który biegnie po monitorze, bo giełda nie ma z tym nic wspólnego. Szlaczek i kardiogram to jest tylko skutek, a przyczyną zawsze jest jakaś firma i jacyś ludzie, którzy za nią stoją.
Dołącz do dyskusji: Oszczędności Polaków przeniosą się z lokat na giełdę, ale proces ten opóźnia niska edukacja ekonomiczna Polaków