Reklama a chrześcijaństwo
W najnowszym numerze "Tygodnika Powszechnego" ukazał się tekst ks. Andrzeja Draguły pt: "Pan Jezus ®. Chrześcijaństwo i prawa autorskie".
Ks. Andrzej Draguła pisze: "Gdyby to był jedynie wyraz mojej nadwrażliwości, pewno nie podnosiłbym głosu. Ale tak nie jest. Pytani przeze mnie studenci teologii zgodnie potwierdzali wątpliwości: im też się nie podoba reklama lodów, w której swych głosów i wizerunku udzieliła "Arka Noego". Czy jest o co kruszyć kopie? Przecież przykładów wykorzystania religijnych skojarzeń w reklamie jest dużo i to o wiele cięższego kalibru. Tak, to prawda, ale w tej reklamie chodzi aż o "Arkę Noego" i tylko o lody. I właśnie dlatego nie bardzo można milczeć. Przyczyn mojego oporu wobec wspomnianej reklamy jest wiele. Po pierwsze, chodzi o skojarzenie lodów (i ich konkretnej marki) z wizerunkiem "Arki Noego". W powszechnej świadomości Polaków ten zespół kojarzy się z wiarą, religią, Kościołem. (…)Problem ze wspomnianą reklamą nie ogranicza się jednak tylko do wykorzystania wizerunku "Arki Noego". W spocie reklamowym pojawiają się bowiem pośrednie i bezpośrednie odniesienia do treści religijnych (…)Trudno więc nie postawić pytania, czy świętość sprowadzono do poziomu lodów, czy lody wyniesiono do poziomu świętości? Tak czy inaczej, zarówno lody, jak i świętość, postawione teraz obok siebie, stają się osiągalne w ten sam sposób.
Autorzy spotu idą jednak jeszcze dalej. Otóż w pewnej chwili dowiadujemy się o lodach, że "po owocach je poznacie". To już nie jest zreinterpretowany autocytat, to parafraza wypowiedzi Jezusa na Górze Błogosławieństw. "Poznacie ich po ich owocach" - mówi Jezus ostrzegając przed fałszywymi prorokami (Mt 7,16). I tu - moim zdaniem - wkraczamy w obszar drugiego przykazania Dekalogu. Mówi ono, co prawda, jedynie o niewzywaniu imienia Bożego nadaremno, czyli - jak się niegdyś mówiło - do rzeczy czczych, ale w szerszym znaczeniu mówi także o niewykorzystywaniu wszystkiego, co święte, do rzeczy czczych. W omawianym przypadku mamy do czynienia z wykorzystaniem - jakby nie było - słowa Bożego do zareklamowania lodów, które - co do czego nie ma wątpliwości - do rzeczy czczych należą."
Ks. Andrzej Draguła w dalszej części artykułu porusza także ogólny problem pojawiania się kontekstów religijnych w reklamach i pop- kulturze. Pisze m.in. o reklamach nawiązujących do "Ostatniej Wieczerzy" Leonarda da Vinci - kampanii samochodu Volkswagen Golf 4 oraz domu mody Marithe et François Girbaud. Wraca także do sprawy Doroty Nieznalskiej i jej instalacji "Pasja" oraz okładek z Matką Boską Częstochowską, publikowanych przez tygodniki "Wprost" i "Ozon". Na końcu autor podsumowuje: "Zastosowane w reklamie zabiegi nie występują przeciw Ewangelii. Te zabiegi ją po prostu banalizują. A wydaje się, że banalizacja tego, co święte, pomieszanie świętości z pospolitością jest o wiele niebezpieczniejszym zabiegiem niż występowanie wprost przeciwko Bogu. A już zupełnie źle się dzieje, gdy takiej banalizacji dopuszcza się ktoś, od kogo oczekuje się dawania jasnego, jednoznacznego świadectwa wiary."
Ks. Andrzej Draguła (ur. 1966) jest adiunktem w Katedrze Katechetyki i Homiletyki Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego, redaktorem tygodnika "Niedziela" i duszpasterzem młodzieży, organizował m.in. "Przystanek Jezus".
Dołącz do dyskusji: Reklama a chrześcijaństwo