Zdaniem egzaminatora nowa teoria jest… prostsza. – Kiedy znamy przepisy nie ma konieczności kucia na pamięć. Wręcz przeciwnie, odpowiedzi udzielamy pewnie i intuicyjnie. Tak samo, jak powinniśmy robić to na drodze w rzeczywistym spotkaniu z sytuacja znaną z egzaminacyjnych ćwiczeń.
Nasz rozmówca przyczyny problemów dopatruje się także w obecnych systemach szkolenia, zorientowanych do tej pory jedynie na zdany egzamin, nie na rzetelną naukę.
Zdanie to podziela zresztą Łukasz Lisowski, instruktor w Szkole Bezpiecznej Jazdy Ecodrive. – Zajęcia teoretyczne w wielu szkołach prowadzone są bez uwzględnienia zasad przyswajania i interpretowania przepisów ruchu drogowego. Prawo o ruchu drogowym jak każde prawo jest trudną materią, ale wykładowca-instruktor musi wpajać kursantom od samego początku świadomość ważności wiedzy teoretycznej, pod kątem jej wykorzystania praktycznego na drodze. Czasem moi kursanci dziwili się, że w naszej szkole teorię naprawdę trzeba zaliczyć, aby rozpocząć jazdy. Że wymagam od nich rzetelnego zaznajomienia się z przepisami. Myślę, że docenili to na drodze, także podczas egzaminu praktycznego, który częściej niż przez stres i „nastawienie” egzaminatora oblewa się przez ignorancję i brak znajomości przepisów. To jednak często wina ośrodków szkoleniowych, które lekceważą wagę teorii i nie poświęcają jej wystarczającej uwagi. Można mieć więc nadzieję, że nowa sytuacja stanie się bodźcem do zmiany tej tendencji.
Choć nowa formuła egzaminu może wywoływać kontrowersje, warto wspomnieć, iż do tej pory zdecydowaną bolączką egzaminowanych była część praktyczna. Być może dzięki doskonałemu opanowaniu teorii statystyki z obydwu części testu, prędzej czy później, okażą się bardziej optymistyczne.