Autorki tekstu z Codziennika Feministycznego nie przeproszą Jakuba Dymka. „Sam zidentyfikował się jako oskarżony o gwałt i seksizm”
Grupa kobiet, które w tekście zamieszczonym na Codziennikfeministyczny.pl oskarżyła Jakuba Dymka o seksistowskie zachowania i gwałt na jednej z nich, nie zamierzają go przepraszać. Reprezentujący je prawnik zarzucił Dymkowi, że stara się zdyskredytować autorki artykułu, ponadto przyznał się do części opisanych czynów.
W tekście, który na Codziennikfeministyczny.pl ukazał się pod koniec listopada, siedem kobiet (część anonimowo) opisała, że Jakub Dymek (współpracujący m.in. z „Krytyką Polityczną”) i Michał Wybieralski z Wyborcza.pl wielokrotnie dopuścili się mobbingu i molestowania wobec kobiet w sytuacjach związanych z pracą i życiem prywatnym. Przedstawiono też sytuację, w której Dymek miał zgwałcić jedną z autorek.
W artykule nie wymieniono Wybieralskiego i Dymka z nazwisk, natomiast podano szczegóły pozwalające ich łatwo zidentyfikować. Obaj zareagowali na tekst już kilka godzin po jego publikacji. Jakub Dymek zaprzeczył zarzutowi dotyczącemu gwałtu, zapewniając, że w opisanej sytuacji uprawiał seks za obustronną zgodą. Zwrócił uwagę, że jedną z autorek tekstu jest jego była partnerka Dominika Dymińska.
Publicysta dodał, że przedstawiciele Codziennika Feministycznego nie kontaktowali się z nim przed zamieszczeniem artykułu. Za to kilka dni przed publikacją z adresu mailowego podanego w artykule jako kontakt dla kobiet podobnie skrzywdzonych przez mężczyzn, dostał wiadomość, w której starano się zmusić go do przyznania się do wszystkich stawianych mu zarzutów.
Jednocześnie Jakub Dymek przyznał, że zdarzały mu się seksistowskie wypowiedzi, i przeprosił za nie. - Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie: wszystkie osoby, które potraktowałem w sposób seksistowski, arogancki, napastliwy, przykry, poniżający. Nie będę tłumaczył się ani wodą sodową, ani alkoholem czy arogancją: mówię wszystkim osobom, które potraktowałem w sposób opisany w artykule: „przepraszam” - stwierdził w rozmowie z Onetem.
Na początku grudnia pełnomocnik Dymka skierował wezwanie przedsądowe do redaktor naczelnej serwisu Codziennikfeministyczny.pl i autorek tekstu. Domagał się publikacji w ciągu trzech dni przeprosin w tej witrynie oraz na Krytykapolityczna.pl i Gazeta.pl, a także usunięcia z artykułu opisu gwałtu. Z tekstu szybko zniknął ten fragment, natomiast nie zamieszczono przeprosin.
Dlatego niedługo potem Jakub Dymek zdecydował się skierować pozew sądowy o ochronę dóbr osobistych. Oprócz publikacji przeprosin, o których była mowa w wezwaniu, domaga się w nim zadośćuczynienia finansowego (nie podał, jak dużego).
Autorki tekstu nie przeproszą Dymka, zarzucają mu przeinaczenia
W weekend na Codziennikfeministyczny.pl zamieszczono odpowiedź prawnika czworga autorek tekstu na wezwanie przedsądowe skierowane do nich przez Jakuba Dymka. Pełnomocnik autorek przede wszystkim zwrócił uwagę, że w artykule nie wskazano Dymka z nazwiska jako sprawcy gwałtu.
- Mimo że List nie wskazywał ani sprawcy, ani pokrzywdzonej powyższego zdarzenia, to Pan Jakub Dymek postanowił powiązać ten fragment Listu z sytuacją, która miała miejsce pomiędzy nim a jedną z Wezwanych, Panią Dominiką Dymińską. Po opublikowaniu na swoim publicznym profilu omówionego wyżej postu, Pan Jakub Dymek doprowadził do tego, że jego oświadczenie dotarło do szerszej grupy odbiorców - argumentuje prawnik autorek. - Pan Jakub Dymek udzielił bowiem wywiadu (Onetowi - przyp.), w którym bronił się przed zarzutem dopuszczenia się jednego z zachowań opisanych w Liście, utożsamiając uczestnika tej sytuacji z własną osobą. W rozmowie tej Pan Jakub Dymek jednoznacznie stwierdzał, że ten fragment Listu odnosi się do niego. Wywiad ten był następnie wielokrotnie relacjonowany w innych mediach - dodał.
W odpowiedzi na wezwanie Dymka podkreślono też, że w rozmowie z Onetem twierdził, że Dominika Dymińska padła w dzieciństwie ofiarą zgwałcenia lub molestowania seksualnego, natomiast opisując rzekome zachowania Dymińskiej po rozstaniu z nim „przeinacza ówczesne wydarzenia i wpisuje je w inny kontekst sytuacyjny”.
- Można jedynie przypuszczać, że tego rodzaju twierdzenia mają na celu postawienie co najmniej Pani Dominiki Dymińskiej, w niekorzystnym świetle poprzez wykreowanie jej wizerunku jako osoby, której obecna ocena rzeczywistości, w szczególności relacji międzyludzkich i seksualności, jest istotnie zaburzona, zmierzając tym samym do zbudowania gruntu pod twierdzenie, że podnoszone przez nią zarzuty są nieprawdziwe, a co najmniej wyolbrzymione. Powyższe insynuacje i przeinaczenia jut same w sobie stanowią naruszenie dóbr osobistych Pani Dominiki Dymińskiej - komentuje pełnomocnik kobiet.
- Na marginesie, warto wskazać, że wiele wątpliwości budzi argumentacja Pana Jakuba Dymka o wielokrotnym upewnianiu się, że Pani Dominika Dymińska nie zgłasza zarzutów co do kształtu ich relacji w czasie, kiedy funkcjonowali w związku partnerskim. Potrzeba uzyskania (i utrwalenia) takiego zapewnienia ze strony Pani Dominiki Dymińskiej wydaje się być bardzo wymowna - zaznacza prawnik.
„Dymek jest ofiarą wyłącznie własnego zachowania”
Nie zgadza się również z tezą, że publikacja oskarżenia o gwałt zniszczyła życie zawodowe Jakuba Dymka. Zwraca uwagę, że w tekście zarzucono mu też zachowania seksistowskie, do których pośrednio się przyznał, przepraszając za nie w wywiadzie dla Onetu.
- Sugerując, że to tylko zarzut odbycia stosunku seksualnego bez zgody drugiej osoby „zniszczył mu życie”, Pan Jakub Dymek stara się bagatelizować znaczenie zachowań, za które przeprasza i nie dostrzegać skali krzywd, które nimi wyrządził - ocenia prawnik.
- Jeśli nawet przyjąć, że tycie Pana Jakuba Dymka zostało ,zniszczone”, to stało się to już w wyniku jego seksistowskich zachowań, za które przeprosił. Potwierdza to sytuacja zawodowa drugiego publicysty, który zareagował na List - Pana Michała Wybieralskiego. Dowodzi ona, że dla zawieszenia współpracy z redakcją „Krytyki Politycznej” wystarczające mogły być już „tylko" te zachowania, do których Pan Jakub Dymek się przecież przyznał, publicznie za nie „przepraszając". Gdyby Pan Jakub Dymek miał być - jak stara się to przedstawić w udzielonym wywiadzie - „ofiarą" czyjegoś zachowania, to wyłącznie własnego - czytamy w odpowiedzi na wezwanie przedsądowe.
„Tekst przygotowany starannie i rzetelnie, autorki wiarygodne”
W piśmie jako chybiony oceniono zarzut, że przy przygotowywaniu artykułu nie dochowano standardów dziennikarskich, ponieważ nie pozwolono odnieść się Jakubowi Dymkowi do przedstawionej wersji wydarzeń.
- Stwierdzić należy, że osoby do tego zobowiązane podołały wszelkim wymogom stawianym dziennikarzom. Wydarzenia opisane w Liście oparte są na historiach wielu kobiet, które to historie tworzą spójny i przekonujący obraz przemocowego środowiska pracy. Należy podkreślić, że opisane w Liście wydarzenia to jedynie przykłady tego, czego kobiety doświadczają na co dzień. Wiarygodność osób, których historie posłużyły do przygotowania Listu, nie budziła wątpliwości. Nie miały one żadnego powodu, by składać fałszywe świadectwa - wylicza pełnomocnik autorek tekstu.
Zauważa, że po jego publikacji Dymek i Wybieralski przyznali się do części przypisanych im zachowań. - Ponadto, po publikacji Listu pojawiły się liczne wiadomości od kobiet, których doświadczenia okazały się zbieżne z tymi opisanymi w Liście. Niektóre z tych wiadomości dotyczyły niewłaściwych zachowań ze strony Pana Jakuba Dymka - dodaje.
Argumentuje, że autorki nie prosiły publicystę o komentarz, ponieważ nie wskazano go w tekście wprost jako sprawcę gwałtu. - Biorąc pod uwagę, że w Liście brak jest powiązania pomiędzy zarzutem odbycia stosunku seksualnego bez zgody drugiej osoby z osobą Pana Jakuba Dymka, trudno oczekiwać by Wezwane miały zwracać się do niego - lub jakiejkolwiek innej osoby - o komentarz na ten temat. Nawet natomiast jeśli taka praktyka miałaby zastosowanie również w odniesieniu do Listu, to w tym konkretnym przypadku prowadziłaby do stygmatyzacji pokrzywdzonych kobiet, do czego Wezwane nie mogły dopuścić - uzasadniono w odpowiedzi na wezwanie.
Agora powołała komisję ws. Michała Wybieralskiego, dziennikarz rozstał się z firmą
W przypadku zarzutów postawionych w tekście Michałowi Wybieralskiemu, który był zatrudniony na stale jako wydawca portalu Wyborcza.pl, Agora natychmiast powołała specjalną komisję do zbadania sprawy. Sam dziennikarz szybko przeprosił za swoje zachowanie. - Ogromnie tego żałuję, nie było to nigdy moją intencją. Tekst każe mi przemyśleć moje postępowanie i relacje międzyludzkie. Chciałbym zadośćuczynić wyrządzonym przeze mnie krzywdom w formie, której oczekują skrzywdzone osoby - stwierdził.
Natomiast komisja w połowie grudnia, po zakończeniu prac, przedstawiła zarządowi Agory raport, w którym stwierdziła, że należy bezzwłocznie rozwiązać umowę o pracę z Michałem Wybieralskim. Nie czekając na to, pod koniec grudnia dziennikarz sam złożył wypowiedzenie.
Jednocześnie Wybieralski skrytykował artykuł zamieszczony na Codziennikfeministyczny.pl. - To zniekształcona opowieść o relacjach wyłącznie towarzyskich. Nie ma we mnie zgody na to, by trwający publiczny osąd prywatnego życia przekreślił mój dorobek zawodowy. Publikacja wspomnianego listu zmieniła zasady debaty publicznej - uchyliła obyczaj wysłuchania głosu wszystkich stron przed zajęciem stanowiska, uniemożliwiła obronę i wyjaśnienia, a nawet dyskusję - ocenił.
Dołącz do dyskusji: Autorki tekstu z Codziennika Feministycznego nie przeproszą Jakuba Dymka. „Sam zidentyfikował się jako oskarżony o gwałt i seksizm”