Jakie stawki za godzinę za pracę w sadach? Polacy nie są zainteresowani
Sadownicy nie martwią się swoją sytuacją w tym roku. Wiele wskazuje na to, że uprawiane przez nich owoce i warzywa uda się sprzedać w dobrej cenie. Za to przy ich zbiorze pracować będą głównie Ukraińcy. Stawka 7-8 zł netto za godzinę dla Polaków jest zbyt niska. Gdy będzie zbyt niska także dla pracowników zza wschodniej granicy, producenci owoców planują pozyskać robotników z Azji.
Największy wpływ na koszt produkcji owoców ma wciąż siła robocza. Według sadowników jest to również największy ich problem, bo Polacy nie chcą pracować za proponowane im stawki, a pracownicy zza wschodniej granicy mają często problemy administracyjne związane z podjęciem pracy u nas.
– Bardzo ważną dla nas kwestią jest uregulowanie prawne legalności ich przyjazdu do Polski, legalności ich pobytu i podjęcia pracy, w tym kierunku będziemy zmierzali. Dopóki będziemy mieli siłę roboczą tańszą niż nasi konkurenci, będziemy mieli tak dobre wyniki w handlu i eksporcie – wyjaśnia Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Sadownicy szacują, że w sezonie tylko w sadach znajdujących się w okolicach Grójca pracę przy zbiorach owoców może znaleźć około 20 tys. pracowników. Duże zapotrzebowanie jest również w okolicach Sandomierza i na Lubelszczyźnie. Większość siły roboczej pochodzi z Ukrainy.
– Oni bardzo chętnie przyjeżdżają do polskich gospodarstw, podejmują w Polsce pracę, więc myślę, że poziom wynagrodzenia, który wynosi 7-8 złotych za godzinę netto jest dla nich zadowalający. Nie byłoby tak licznych przyjazdów i tak chętnie podejmowanej pracy, gdyby nie atrakcyjność zarobków w Polsce. Niestety, te zarobki dla polskiej siły roboczej już są nieatrakcyjne – mówi Mirosław Maliszewski.
Sadownicy liczą się jednak z tym, że z czasem i Ukraińcom przestanie tak stawka odpowiadać. Wtedy w poszukiwaniu tańszych pracowników zwrócą się ku rynkom dalekiej Azji.
– Takie zainteresowanie z niektórych krajów azjatyckich już widzimy. Jest oczywiście szereg barier, chociażby bariera językowa. Z obywatelami Ukrainy jest nam dużo łatwiej. Myślę, że jeszcze przez parę ładnych lat będziemy mieli możliwość pozyskiwania pracowników właśnie z tej części świata – podkreśla prezes Związku Sadowników RP
Dobre perspektywy na ten rok
Z początkiem stycznia ceny owoców i warzyw minimalnie wzrosły. Jednak różnica względem grudniem ub.r. wynosiła około kilku groszy na kilogramie. Z danych resortu rolnictwa wynika, że zdrożały np. jabłka deserowe (z 1,15 zł za 1 kg w grudniu do 1,19 zł w styczniu).
– Rok 2013 powinien być dobrym rokiem dla polskich sadowników, ogrodników. Myślę, że te zbiory, które mamy dzisiaj zmagazynowane w chłodniach, uda nam się sprzedać po atrakcyjnych cenach – prognozuje Mirosław Maliszewski.
Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej szacuje, że ceny żywności w tym roku mogą pójść do góry o 3-4 proc. Podobną ocenę stawia również szef związku.
– Myślę, że poziom cen będzie zadowalający dlatego, że obserwujemy u naszych konkurentów, że nigdzie nie zanosi się na jakąś klęskę urodzaju i zbiory we wszystkich krajach Europy i świata powinny być średnie, co raczej powinno dać podstawy do przypuszczenia, że ceny również będą na średnim, a więc w miarę atrakcyjnym dla nas poziomie – twierdzi Maliszewski.
Przypomina jednak, że to prognozy obarczone sporym ryzykiem, bo wpływ na ceny warzyw i owoców ma wiele czynników, w tym ten najmniej przewidywalny, czyli pogoda.
– Jeżeli nie będzie dużych mrozów jeszcze tej zimy albo później przymrozków wiosennych, to należy się spodziewać udanych, średnich zbiorów – wyjaśnia prezes Związku Sadowników RP.
Wiele wskazuje na to, że producenci warzyw i owoców nie powinni mieć większych problemów z uzyskaniem cen pokrywających koszty produkcji. By ten warunek był spełniony, to np. w przypadku jabłek cena za kilogram nie powinna być niższa niż 1 zł.
– Dzisiaj jabłka sprzedajemy, w zależności od odmiany, od 90 gr/kg, do nawet 2 zł/ kg, w zależności również od ich jakości. To pozwala w części również pokryć koszty produkcji – mówi Mirosław Maliszewski. – Wszystko to, co ponad złotówkę, to jest pokrycie kosztów produkcji. Myślę, że to jest również poziom cen akceptowalny dla polskich konsumentów, ale także coraz częściej przez konsumentów w innych częściach świata.
W polskim sadownictwie interes kręci się głównie wokół jabłek. Pod tym względem jesteśmy europejskim liderem. W 2012 roku polscy rolnicy wyprodukowali prawie 3,5 mln ton owoców, z czego około 2,5 mln ton jabłek.
– Bardziej się opłaca produkować owoce deserowe, a więc te, które zjemy w stanie świeżym niż owoce do przetwórstwa. Tam mamy niestety od lat niskie ceny. Przestawiamy naszą produkcje na kierunek owoców deserowych, a ponieważ znajdujemy nowe rynki zbytu poza Polską, wypieramy też stamtąd naszą konkurencję, więc myślę, że perspektywa jest w eksporcie – tłumaczy Maliszewski.
Dołącz do dyskusji: Jakie stawki za godzinę za pracę w sadach? Polacy nie są zainteresowani