Misja czy biznes
W felietonie pisze o tym Andrzej Stolarczyk, Wiceprezes Związku Firm Public Relations.
„Każdy, kto twierdzi, że prowadzenie działalności Public Relations jest misją, po prostu świadomie kłamie. To jest najzwyklejszy biznes, który podlega takim samym zasadom efektywności jak każdy inny - stwierdził jeden z kolegów – „Nieefektywni wcześniej czy później znikną z rynku”. Pokazałem to twierdzenie koledze z SGH, który zajmuje się badaniem prestiżu społecznego różnych zawodów. „Jaka filozofia profesji, taka jej kondycja” – skomentował. Są zawody tzw. wysokiego zaufania społecznego jak ksiądz, sędzia, lekarz, dziennikarz itd., które mierzone wyłącznie miarą efektywności ekonomicznej „spsieją”. Czy wy, PR-owcy, chcecie iść tą drogą?” – zapytał.
„Ależ skądże!!! – chciałem natychmiast odpowiedzieć, ale ogarnęły mnie wątpliwości. Przecież funkcjonujemy na rynku, musimy zaspokajać potrzeby naszych klientów, według wielkości naszych przychodów konstruowane są rankingi najlepszych agencji, wreszcie musimy dobrze płacić dobrym pracownikom, musimy kalkulować koszty, dochodzą podatki, ZUS … Biznes jest biznes.
A co z misją? „Misja to nie jest pojęcie, z którym ja chodzę robić interesy!” – uczył mnie na wykładach z ekonomiki handlu wiedeński biznesmen. Ale ja nie chciałem zostać handlowcem.
Zaczęło mnie męczyć pytanie: czy specjalista PR to zawód wysokiego zaufania społecznego? Z różnych badań wynikają różne odpowiedzi, ale w potocznym rozumieniu PR-owiec to najczęściej manipulator, taki dziwny „guru”, który wie jak z czarnego zrobić białe, a z przygłupa, męża stanu. Jeśli jeszcze do tego może się pochwalić, że do jego agencji ustawiają się kolejki chętnych klientów, to spełnia warunek wysokiej efektywności.
To prawda. Nie da się prowadzić agencji Public Relations bez uwzględnienia efektywności ekonomicznej, tak jak nie da się wydawać gazety, która ma wysokie koszty produkcji i niewielką ilość czytelników, prowadzić teatru, do którego nikt nie chodzi …
Ale co będzie, jeśli efektywność ekonomiczna promować będzie kłamliwego dziennikarza, sprytnego, ale niedouczonego lekarza, umiejącego robić pieniądze, ale źle nauczającego księdza, manipulującego szkodliwie prawem adwokata czy prokuratora …
Nie powinniśmy jednak zapominać o misji. Jeśli dla życia społecznego ważną wartość porządkującą mają takie kategorie jak prawda, wiarygodność, uczciwość itp. to zawód wysokiego zaufania społecznego nie powinien o nich zapominać. W przeciwnym przypadku - jak to określił wspomniany naukowiec - „spsieje”.
Jeśli powstał kiedyś wzorzec metra, to po to, żeby każdy, kto „zgubił miarę” mógł pojechać do Sèvres pod Paryżem i porównać, czy miara, którą się posługuje w swojej działalności jest zgodna czy bliska ideałowi, czy też ma zaledwie kilkadziesiąt centymetrów. Wtedy wszystko, co tą miarą mierzymy wydaje się większe, a naprawdę jest dużo mniejsze.
Dołącz do dyskusji: Misja czy biznes