Wojna o darmowe napisy w sieci
Firma dystrybucyjna Gutek Film postanowiła wszcząć batalię przeciwko serwisom dostarczającym polskie napisy do filmów zapisywanych w formacie divix.
W piątek, 9 grudnia, z serwisami napisy.org i napisy.info skontaktował się Jakub Duszyński, dyrektor artystyczny Gutek Film, z żądaniem zaniechania dalszej działalności pod groźbą wszczęcia procesu sądowego.
Serwis napisy.org na razie wstrzymał decyzję o zaprzestaniu działalności, natomiast napisy.info zablokował możliwość wyszukiwania i ściągania napisów. Na obu witrynach ukazały się komunikaty informujące o zaistniałej sytuacji.
Dla portalu Onet.pl sprawę skomentował Jakub Duszyński.
Poniżej zamieszczamy jego treść:
GŁOS W SPRAWIE POLSKICH NAPISÓW W SIECI
Szanowni Państwo,
Jestem Wam winien odpowiedź, która zainteresowanym pokaże mój sposób rozumowania, jeśli chodzi o darmowe polskie napisy w sieci.
Bardzo się cieszę, że udało mi się przez kilka minut zwrócić Waszą wagę na podstawowy problem, który mnie nęka. Gdyby nie burza wokół napisów.org i napisów.info taka rozmowa nigdy nie miałaby miejsca. Zależało mi bardzo na jej sprowokowaniu.
Z prawnego punktu widzenia dystrybutorzy posiadają wyłączne prawo udzielone przez producenta filmu do eksploatacji w okresie licencji filmu na terytorium Polski utworu w polskiej wersji językowej. Upublicznianie w jakikolwiek sposób w okresie licencji całości utworu, jego fragmentów, poszczególnych składników (w tym listy dialogowej i jej tłumaczenia) bez zgody dystrybutora jest naruszeniem jego umowy licencyjnej.
Tyle z prawnego punktu widzenia. Ale na tym sprawa się nie kończy. Tutaj dopiero się zaczyna.
Otóż zadzwoniłem do obu witryn z prośbą o usunięcie napisów myśląc w następujący sposób.
Od wielu lat zajmuję się zarówno działalnością dystrybucyjną, jak i festiwalową i mam następujące przemyślenia, jeśli chodzi o rynek filmowy w Polsce.
Po pierwsze dlaczego w Polsce nigdy nie ukazały się na DVD kolekcje filmów Godarda, Rohmera, manga, kino azjatyckie, kino afrykańskie i co tylko jeszcze przyjdzie Wam do głowy? Wszystko to, co od lat spokojnie można dostać we Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Nie dzieje się tak dlatego, gdyż jesteśmy krajem ludzi o wąskim kręgu zainteresowań, których nic nie interesuje. Świadczą o tym właśnie Wasze protesty i te kubły pomyj, które w swoich mailach wylewacie na mnie za atak na napisy w sieci.
Jasne, że najfajniej mieć wszystko za darmo. Jeśli ktoś może ściągnąć z sieci za darmo wszystkie filmy Miyazakiego to po co miałby kupować je na DVD? Zwłaszcza, że na witrynach typu napisy.org czy napisy.info znajdzie praktycznie napisy do wszystkich filmów, które go interesują. Jeśli nie dziś, to na pewno już za kilka dni.
Dzieje się tak nie dlatego, że żadnego z dystrybutorów nie interesuje wydanie kolekcji filmów np. Orsona Wellesa czy Aleksandra Sokurowa, a to dlatego że nikomu się to nie opłaca. Przecież każdy zainteresowany już te filmy ma w swojej kolekcji - i to z napisami polskimi. Ściągnięte z sieci.
W Polsce sprzedaje się po kilkaset sztuk filmu niszowego - np. jakiejś koreańskiej produkcji, która nie była nigdy szeroko promowana. Czy dlatego, że nikogo kino koreańskie nie interesuje? Otóż nie. Dzieje się tak dlatego, gdyż każdy film można ściągnąć z sieci - jeszcze przed kinową premierą - z polskimi napisami. Dlatego do kinowych premier najczęściej nie dochodzi, bo po co? I dla kogo?
Właśnie dlatego w Polsce nie powstają małe firmy dystrybucyjne specjalizujące się w wydawaniu niszowego kina. Jeśli ktokolwiek z Was - zamiast prowadzić witrynę typu napisy.org - założyłby teraz z kolegami firmę, która chciałaby wydać na DVD kolekcję japońskiej mangi za chwilę firma zbankrutowałby. Początkowo zainwestowałby sporo czasu w nabycie licencji, pożyczyła pieniądze, zainwestowała je w produkcję itd. Co dalej?
Najpewniej sprzedałoby się kilkaset sztuk i produkcja, zakup licencji, praca nigdy by się nie zwróciły.
Teraz jeśli chodzi o ceny DVD w Polsce... wielu z Was narzeka, mówi wręcz, że bojkotuje rynek DVD z powodu wysokich cen. To właśnie koronny argument dla wielu osób, które decydują się na ściąganie filmów i napisów z sieci.
Przecież można mieć Wszystko za darmo! Pośrednio właśnie w ten sposób kształtujecie te ceny. Na tym rynku nie ma "My" i "Wy". Istnieje jeden obieg dóbr intelektualnych i każdy jego element wpływa bezpośrednio na siebie.
Gdyby dystrybutor wiedział, że sprzeda nie kilkaset a kilka tysięcy sztuk DVD z japońską animacją, obniżyłby ceny z kilkudziesięciu do kilkunastu złotych. Wtedy sprzedałby jeszcze więcej egzemplarzy i mógłby wydać kolejne - coraz bardziej śmiałe, wyrafinowane, ambitne propozycje. Nie robi tego, bo może liczyć na sprzedaż kilkuset sztuk. Dlatego, aby produkcja mu się zwróciła, musi windować ceny i próbować "wyzerować" swoje nakłady z tej mizernej sprzedaży.
Inna sprawa to polskie poczucie działania w jakiejś całkowitej izolacji i oderwaniu od świata. Mamy wszystko w sieci za darmo! Dystrybutorzy są imperialistami, którzy chcą nas ograbić i żądają wielkich pieniędzy za nędzne wydania ze skromnymi dodatkami filmów na DVD! Otóż dystrybutorzy nie mają częstokroć środków na zakup dodatków i pokrycie kosztów zakupu materiałów najwyższej jakości, tak by jakość była perfekcyjna. Z powodu sieci.
Powtórzę raz jeszcze. Wasze oburzenie jest dowodem, że w Polsce jest jednak bardzo wiele osób, które są zainteresowane kinem. I chce mieć do niego dostęp. Za wszelką cenę. Jednak sytuacja musi zostać uporządkowana. Inaczej wydaje mi się, że już wkrótce nasz rynek DVD będzie jeszcze bardziej mizerny jeśli chodzi o jego różnorodność. Nikomu się to nie będzie opłacało. Może dla Wielu z Was tak byłoby najlepiej? Polska jako kraj trzeciego świata (jeśli chodzi o dostęp do kultury), gdzie nie ukazała się nigdy klasyka kina na DVD. Przecież każdy ma filmy Tarkowskiego i Viscontiego na DVD z polskimi napisami. W DivXsie z amatorsko (niekiedy trzeba przyznać na profesjonalnym poziomie) przetłumaczonymi napisami.
I jeszcze jedno - być może najważniejsze. Nie żyjemy na bezludnej wyspie.
Nie działamy w oderwaniu od całego świata. Jeśli polski dystrybutor nigdy nie zakupi praw do ambitnej animacji czy nowego filmu Sokurowa, to wówczas taki reżyser idąc do producenta ze swoim nowym projektem usłyszy, że nikt nie jest nim zainteresowany i nie ma pieniędzy na produkcję. Dlaczego? Bo jego poprzedni film nie wygenerował spodziewanych wpływów. Nie zwrócił się.
Nie zarobił na siebie. Jednak przecież wszyscy zainteresowani mają ten film.
Za darmo!
Widzowie, właściciele kin, dystrybutorzy, sprzedawcy DVD, producenci, wreszcie reżyserzy są częścią jednego wielkiego obiegu. Pieniądze ze sprzedaży biletów do kin i DVD wracają do producenta w postaci sprzedaży kolejnych licencji i podziału wpływów ze sprzedaży i pozwalają pokryć budżety kolejnych projektów. Wszystko i każdy ma tu swój mały udział w kształtowaniu różnorodności światowego repertuaru. Głęboko w to wierzę.
Wiem, że Polska jest krajem w którym bardzo trudno cokolwiek zmienić, najtrudniej chyba jednak naszą mentalność. Każdy ma tu poczucie własnej słuszności. Wszyscy, którzy stoją "po drugiej stronie barykady" są źli, winni i mają jak najgorsze intencje. Dlatego trzeba ich "wystrychnąć na dudka", "obejść", "olać" itd. Chcę jedynie byście mieli świadomość, że w innym, lepszym świecie, gdzie nie istniałby darmowy dostęp do filmów i napisów w sieci (na które ktoś gdzieś wyłożył pieniądze), powstawałyby w Zabrzu, Wałbrzychu małe filmy grupujące ludzi z pasją, o dużej energii życiowej, które znajdywałyby swoją niszową publiczność i specjalizowały się w wydawaniu określonego repertuaru dla niszowego grona wiernych odbiorców. Jak chociażby brytyjski Tartan czy Artificial Eye.
W tym lepszym świecie, w którym nie można byłoby w 3 sekundy znaleźć polskich napisów do każdego filmu, po trzech latach bardzo wielu ludzi przekonałoby się, że wydawanie na DVD Godarda, mangi, Tarkowskiego, Sokurowa i setek innych pozycji ma sens. Ceny DVD byłyby niskie, bo spore grono odbiorów pokrywałoby koszty zakupu licencji, produkcji itd. To miałoby sens. W obecnej sytuacji nie ma prawie żadnego.
Zapraszam raz jeszcze do merytorycznej rozmowy, dzieląc się na wstępie pierwszym z dziesiątek maili, które otrzymałem. Chciałbym za Wszystkie - w sumie identyczne - bardzo podziękować.
"Żal dupę ściska na Wasze działanie. Ja z napisami sobie poradzę tak czy inaczej, dowcip polega na tym, że filmy, ze stajni "GutekFilm" będę sciągał z netu - emula, torrenta, directconnecta (też zamkniecie???? he he), bo nie jesteście lepsi od wielkich molochów..."
Jakub Duszyński
Dyrektor artystyczny
GUTEK FILM
Dołącz do dyskusji: Wojna o darmowe napisy w sieci